Archiwum grudzień 2019


Czas zacząć walczyć
04 grudnia 2019, 19:11

Dwa dni temu postanowiłam, że muszę zacząć walczyć, o siebie, o lepsze jutro..

Postanowiłam wyjść nerwicy naprzeciw, czy mi się to uda? Nie wiem, nie jestem w stanie dzisiaj tego określić.

Pierwszy dzień tłumaczyłam sobie, że to tylko ataki paniki, że to nie choroba, że to zaburzenie z którym mogę, z którym chcę walczyć. Wiele o tym wszystkim myślałam, kiedy dokładnie występują u mnie ataki, od czego się zaczyna. Doszłam do tego, że bólm głowy wywołuje całą resztę, najpierw boli, póżniej dochodzą zawroty, lęki i ten przerażający strach. Strach o życie, strach o juro, co będzie, jeżeli mi się coś stanie? Co z moimi dziećmi? Tak mają tatę ale One są malutkie, One potrzebują mamy. Właśnie potrzebują mamy, nie wiecznie zalęknionej i płaczliwej kobiety, która boi się własnego cienia i przypisuje sobie wszystkie choroby świata.. To myślenie dało mi wielkiego kopa, kopa do działania. 

Drugi dzień, dawno nie miałam tak dobrego dnia, ale do czasu kiedy nadszedł czas wizyty u lekarza, tak bardzo boję się o tą istotę, która rośnie we mnie, że lęk przed wejściem do gabinetu paraliżuje mnie od góry do dołu, serce biło w granicach 140ud/min. Czarne myśli nie mogły opuścić mojej głowy, do czasu, kiedy Go zobaczyłam na ekranie, zobaczyłam jego bijące serduszko. Wszystkie somaty minęły jak ręką odjął. Lekarz powiedział, że bedzie 3 chłopczyk, będzie 3 muszkieterów. Cieszymy się, najważniejsze, że z Nim wszystko ok. W nocy gonitwa myśli, ból głowy i lęk, który wybudzał mnie ze snu. Jak żyć ?

Dzisiaj od rana ne umiem sobie poradzić, miałam z tym walczyć a nie potrafię przestać płakać. Czemu płaczę? Bo cokolwiek bym nie zrobiła ból nie mija a zawroty występują częsciej. Nie potrafię, chcę ale nie umiem. Wizyta u psychiatry już w poniedziałek, boję się jej bardzo, co będzie, czy pomoże mi z tego wyjść, tak bardzo chcę wrócić do siebie z przed kilku lat... 

 

Mona

Początek..
02 grudnia 2019, 16:38


Cześć.

Na początku może powiem kilka słów o sobie. 

Mam 27 lat, od 8 lat jestem w związku. Mam dwóch wspaniałych synów, Ant ma 4,5 roku, Tom 6 miesięcy. W maju dołączy do Naszego grona jeszcze ktoś, na razie nie wiemy czy to chłopiec czy dziewczynka. 

Z wykształcenia jestem pielęgniarką i pracuję na chirurgii onkologicznej, jest to mój pierwszy oddział zaraz po studiach, lubię robić to co robię, chociaż czasem mnie to w pewnym sensie przeraża. 

Nerwica? Skąd się wzięła? 

Nie wiem, przyszła z nikąd i nie zamierza odchodzić. 

Jak to się zaczęło? 

Gdy starszy synek skończył rok zamierzałam pójść do pracy, dostałam się na chirurgię, cieszyłam się, wiedziałam, że na tym oddziale dużo się nauczę, że ciągle coś się dzieje. Synek poszedł do żlobka, emocje związane z pracą i żłobkiem się kumulowały. Pewnego dnia, pamiętam była zima, obudziłąm się i poczułam dość silny ból w klatce piersiowej, oddychało mi się ciężko, jedyne co pomyślałam, że to zator płucny, nie wiem dlaczego tak drastycznie, ale tak, napisałam sobie czarny scenariusz. Ubrałam się i pojechałam na SOR, miałam pobraną krew i RTG klatki piersiowej, badania prawidłowe, lekarz zapisał mi Dexamethason, żeby lepiej się oddychało, dostałam wypis i do domu. Następnego dnia bólu już nie było. Była cisza przez jakiś rok, moja "nie koleżanka" zasnęła, chyba po to żeby wrócić ze zdwojoną siłą...

Znowu zaczeło się od bóli w klatce piersiowej, kołatań serca, później doszły bóle głowy, zawroty, szumy w uszach i lęk, lęk o wszystko, strach przed śmiercią. Tak, najbardziej bałam się, że pewnego dnia coś mi się stanie, że umrę, że mój syn nie będzie mnie nawet pamiętał. To wszystko stało się silniejsze, byłam u wszystkich możliwych specjalistów, zrobiłam większość badań, nie muszę mówić, że jestem zdrowa jak koń. Nie chorowało ciało, ale chorowała moja dusza. I choć już to wiedziałam, nadal się nakręcałam, i te czarne myśli zaczęły towarzyszyć mi coraz częściej. Od pewnego momentu występowały codzienie, chodziłam cała pospinana, bolały mnie wszystkie mięśnie. 

Ja dziewczyna mająca 27 lat, każdego dnia budziłam się i czułam się jak 60 letnia schorowana Pani. Powiedziałam sobie dość i postanowiłąm z tym walczyć, chcę odzyskać dawne życie, dla siebie, dla moich dzieci. Chcę znów zacząć się uśmiechać, budzić się bez bóli... 

Zrobiłąm pierwszy krok, umówiłam wizytę do lekarza psychiatry. Długo do tego dojrzewałam, ale dłużej nie wytrzymam, chcę znów żyć, nie wegetować...

Do usłyszenia

Mona